Co można zrobić z epodręcznikiem?

Na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej można znaleźć infografikę obrazującą, jakie daje możliwości epodręcznik.

W infografice wymienione jest 10 rzeczy, które można zrobić  z e-podręcznikiem, a nie można zrobić z papierowym wydaniem. 
Oto one:
1. Posłuchać audio
2. Obejrzeć video
3. Podkreślić tekst nie niszcząc książki
4. Rozwiązać tekst
5. Wygodnie zrobić kopię fragmentu do cytatu
6. Powiększyć zdjęcie
7. Automatycznie sprawdzić słówko, czy termin
8. Zabrać całą bibliotekę na wakacje
9. Wysłać emaila do nauczyciela
10. Przetłumaczyć tekst

Wszystko byłoby w porządku, gdyby infografika została uzupełniona o informację w jaki sposób te udogodnienia wpływają na przyswajanie wiedzy przez ucznia. Wymienione korzyści, które rzekomo można zrobić z epodręcznikiem od dawna wykorzystują już zasoby internetowe bądź też wolne podręczniki, które przeznaczone są do ogólnego i darmowego korzystania.


Powstają pytania: po co projektować coś, co istnieje już dawno w sieci i jest ogólnodostępne? Co dodać do podręcznika, aby w pełni wykorzystać narzędzie – zaproponować coś więcej niż tylko unowocześnienie książki o rubryki do klikania? Czy te 10 wymienionych punktów jest na tyle atrakcyjne, aby wycofać tradycyjne podręczniki?

Niewątpliwie na korzyść e-publikacji przemawia oszczędność papieru. Ale co z zużywanym prądem? Jak przebiega proces produkcji narzędzi służących do e-nauki? Co bardziej niszczy przyrodę produkcja nośników mobilnych, czy papierowych książek?

Atutem e-publikacji jest szybkość wyszukiwania danych, co pozwala na oszczędność czasu. Łatwość odnajdywania informacji jest równie możliwa w dobrze zaprojektowanej książce.

Podpunkty: 3,4 i 7 można zrobić nie tylko z e-podręcznikiem, ale również zpapierową publikacją.
I znów stoimy w punkcie wyjścia.

Zastanawiam się nad zaletami e-booka. Po części jest nim 8 podpunkt – uczeń może mieć kilka książek na jednym nośniku, co zmniejsza wagę jego plecaka. Pozytyw stanowi również szybkość aktualizacji wiedzy. Tu rodzi się kolejne pytanie, czy wiedza na poziomie elementarnym ulega aktualizacji? Czy są to po prostu stałe, niezmiennie formuły powtarzane na przestrzeni lat niczym zasady dynamiki Newtona, które trzeba zapamiętać.

Zastanawiam się ciągle, jak powinno się digitalizować książkę, aby dawała coś więcej niż podręcznik i nie była tylko elementem cyfrowym wzbogaconym o parę kliknięć.

Rozpatrywana przeze mnie infografika pochodząca ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej nie wnosi zbyt wiele dla e-podręcznika. Animacje/filmy bądź pliki audio, których nie da się dodać do papierowego wydania (no chyba jeśli za pomocą kodów QR) towarzyszą na zajęciach od kilku lat na innych nośnikach proponowanych przez nauczyciela.

Mam mnóstwo wątpliwości. Zastanawiam się nad dwiema drogami w myśleniu o swoim rozwiązaniu projektowym. Pierwsze to e-podręcznik oparty  w dużej mierze o zjawisko gamifikacji, które angażowałby ucznia do przyswojenia wiedzy serwowanej przez podręcznik niczym gra. Niedostatek wiedzy na jakimś poziomie nie pozwalałby uczniowi przejścia do kolejnego etapu dopóki nie uzupełni brakujących wiadomości. 

Z drugiej strony... czy angażowanie dziecka w świat wirtualny nie przynosi więcej złego niż dobrego?
Jak to wyśrodkować? Nie zmuszać ucznia to zbyt długiego przesiadywania przed ekranem e-nośnika bądź komputera, a zarazem nie pozbawiać go też możliwości jakie daje technologia?


Druga droga.. to odejście od myślenia epodręcznikowego na rzecz stworzenia pomocy edukacyjnej do fizyki, która pomoże uczniom rozwijać wiedzę poprzez rozbudzanie w nim pasji i zachęci do poszukiwania rozwiązań we własnym otoczeniu. Jak ją stworzyć? Czym powinna być, aby zachowała funkcjonalność oraz atrakcyjność dla ucznia?

W następnych postach przyjrzę się e-zasobom, które mają wspomagać ucznia w edukacji.

POSTED BY
POSTED IN
DISCUSSION 0 Comments

Leave a Reply

Obsługiwane przez usługę Blogger.